środa, 26 września 2012

Akademia Makijażu Mokotowska.





Dziewczyny!
Muszę się pochwalić na co się zdecydowałam za sprawą Agaty...na Akademię Makijażu!!! Nieźle coooo???:)
Już myślałam że mnie to nie spotka, ale co mogę powiedzieć..." po to się ma marzenia, by je spełniać"..
"lepiej późno niż wcale"....."jak kochać to księcia, jak kraść to miliony"...szkoła jest naprawdę niezła:)
Jedyny mankament to odległość, szkoła jest w Warszawie, a ja mieszkam w Zamościu, dla niezorientowanych to jakieś 260km. Czyli wstaję w sobotę o 3 rano, właściwie można powiedzieć że się nie kładę, gdyż to studia zaoczne.
Ale powiem Wam, że się bardzo tym "jaram"! Wykładowcy bardzo energetyczni, dbają o nas i naszą wiedzę wzorcowo.
Pierwszego dnia zajęcia z kosmetyki i kosmetologii ( poznałam tajniki właściwego demakijażu o czym wkrótce ), drugiego zajęcia z Panią Ewą po których widzi się zdecydowanie więcej!:)
Ogólnie zapowiada się nieźle!:)
Szkoła pracuje na kosmetykach Make Up For Ever, a w sobotę korekta owalu twarzy. Nie mogę się doczekać!
Wow wow wow jupi jaj jupi jej!!!:):):)



sobota, 22 września 2012

Kalendarzowy koniec lata i wyniki konkursu!

Niestety dziś mamy kalendarzowe zakończenie lata :( szkoda...zleciało jak zawsze bardzo szybko.
Ale dzięki Wam poczułam dziś żar słońca wielokrotnie:), za sprawą wyników konkursu, którego organizowałam.
Nagród chciałabym mieć co najmniej kilka, jedna to zdecydowanie za mało, decyzję jednak musiałam podjąć i podjęłam...
Bronzer Guerlain wygrywa Kasia Płaszewska!
Jej opowieść wprawiła mnie w totalnie magiczny nastrój, zazdroszczę jej w każdym calu!
A gdybym miała planować swoje wakacje chciałabym pójść śladami Kasi.
Zresztą przeczytajcie:

Najcudowniejsze wakacje w moim życiu spędziłam właśnie w tym roku. Razem z moim chłopakiem udaliśmy się do Włoch, na obrzeża Rzymu- do Ostii, gdzie tysiące lat temu wypoczywali rzymscy cesarze. Już same przygotowania do podróży były ekscytujące- planowanie, rezerwowanie biletów lotniczych, tworzenie listy rzeczy, które muszę ze sobą zabrać. Kiedy nadszedł dzień wyjazdu, w ogóle nie spałam z podekscytowania ;) Wyruszaliśmy o 2 w nocy busem na lotnisko do Pyrzowic. A stamtąd o świcie nasz samolot wzbił się w powietrze i pofrunęliśmy do Włoch. To było wspaniałe uczucie- pomijając fakt, że leciałam po raz pierwszy i moją głowę wypełniały apokaliptyczne wizje, widok z okna był niesamowity- budzące się do życia miasteczko coraz bardziej malało, aż w końcu ziemia zniknęła pod pierzynką chmur.
     Lądowanie w Rzymie również było ogromnym przeżyciem. Znaleźliśmy się w zupełnie obcym mieście, w zupełnie innym klimacie- na ulicach rosły palmy, słońce przyjemnie grzało, ludzie byli opaleni na piękny, oliwkowy kolor.
     We Włoszech spędziłam najpiękniejsze 9 dni mojego życia. Pobyt wypełniony był mnóstwem atrakcji, które teraz wspominam z łezką w oku. Tam wszystko było dla mnie ciekawe, bo zupełnie nowe, nieznane. Nawet wizyta w sklepie była ciekawym przeżyciem- przed wyjściem z domu podpytywaliśmy naszych gospodarzy (rodzinę mojego chłopaka) o to, jakich zwrotów należy użyć, by np. poprosić o reklamówkę. Potem uczyliśmy się ich na pamięć i z dumą stosowaliśmy naszą wiedzę podczas robienia zakupów. Trudno sobie wyobrazić, ile przyjemności dają takie małe, proste rzeczy jak zamówienie pizzy po włosku, picie wody wprost z fontanny na ulicy, czy wyrzucanie jaszczurki, która przez okno weszła nam do pokoju.
     We Włoszech wszystko miało inny smak. Zwykły makaron z sosem urastał do rangi egzotycznej, oryginalnej potrawy, która pobudzała kubki smakowe. Nie mówiąc już o włoskich lodach czy pizzy. Podczas wakacji wszystkiego chciałam spróbować- w moich ustach wylądowały nawet obrzydliwie wyglądające małże i surowa szynka parmeńska...
     Bardzo mile wspominam poranki we Włoszech- razem z moim ukochanym budziliśmy się równocześnie. Po krótkich czułościach na dobry początek dnia, ja biegłam do łazienki, a mój luby przygotowywał dla mnie kawę- parzył ją w kawiarce, przelewał do maleńkiej filiżanki i podawał z ciastkiem (takie śniadanie jest typowe we Włoszech). Ja już w łazience czułam rozchodzący się po całym mieszkaniu cudowny aromat mocnej, świeżo parzonej kawy. Sączyłam ją z maleńkiej filiżanki czując się, jakbym podkradła bogom ambrozję. Przede mną był cały dzień pełen atrakcji. Te poranki były kwintesencją mojego szczęścia we Włoszech, a równocześnie jedyną chwilą na krótkie rozmarzenie się. Dla takich poranków warto było wstawać nawet bardzo wcześnie. Nie potrzebowałam budzika, nie marudziłam, że chcę jeszcze pospać. Wstawałam pełna energii.
     Najwspanialszym dniem podczas całego pobytu we Włoszech był poniedziałek, podczas którego wybraliśmy się do centrum Rzymu na zwiedzanie. Nie jestem znawcą sztuki, jednak to co zobaczyłam, odbierało mi dech- ogromne przestrzenie Bazyliki św. Piotra, w której każdy centymetr kwadratowy ozdobiony jest tak pięknie, że nie wiadomo, w którą stronę patrzeć, bo wszędzie jest coś cudownego. Widziałam Pietę Michała Anioła, którą do tej pory znałam jedynie ze zdjęć i opisów. Plac św. Piotra- o wiele bardziej monumentalny, niż mogłoby się wydawać po relacjach w tv. Koloseum, Fontanna di Trevi, Piazza Navona, Schody Hiszpańskie (a w pobliżu Schodów butik Diora, w którym na wystawie krótkie futerko za 14 500 Euro...). Samo spacerowanie po wąskich, starych uliczkach Rzymu robi wrażenie. I choć wracałam wtedy tak zmęczona, że zasnęłam w metrze, marzę o tym, by taki dzień powtórzyć.
      Do Polski wróciłam opalona (co "córce młynarza" zdarza się niezbyt często), pełna pozytywnej energii na cały nadchodzący rok akademicki, z ponad tysiącem zdjęć na karcie SD i bagażem wypełnionym w większości włoskim makaronem, przecierem pomidorowym, ciasteczkami oraz oczywiście kosmetykami... Podczas powrotnego lotu niebo nad Europą było idealnie bezchmurne, dzięki czemu z okien samolotu podziwiałam Adriatyk. Widziałam statki pływające po morzu, maleńkie jak główki od szpilek. Chorwackie plaże były wąskie jak nitki.
     Nie da się słowami opisać tego wszystkiego, co mnie we Włoszech urzekło. Cudowne było to, że pojechaliśmy tam na własną rękę, bez żadnego biura podróży, dzięki czemu sami decydowaliśmy, co danego dnia zwiedzamy, co gotujemy na obiad. To też miało swój urok, choć wymagało trochę pracy. Było wspaniale, bo Włochy są cudowne, a ja miałam szczęście zwiedzać je u boku mężczyzny mojego życia.
    Podobno jeśli chce się wrócić kiedyś do Rzymu, trzeba wrzucić pieniążek do Fontanny di Trevi. Ja tak
bardzo chcę tam wrócić, że nie oszczędzałam- wrzuciłam aż dwa polskie groszaki :P












Kasiu dziękuję raz jeszcze za wzięcie udziału w konkursie, dziękuję że podzieliłaś się z nami tą historią <3

piątek, 21 września 2012

Ruda Mietła przysłała mi TAGA ;)

10 prostych pytań od Rudej Mietły, które dały mi porcje dobrej zabawy:) Mam nadzieję, że poznacie mnie dzięki nim troszkę lepiej:)

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Kiedy stałam się mamą telefon przestał dzwoni. Wielu przyjaciół odeszło :( , należę do ludzi wielbiących towarzystwo, więc musiałam je sobie zapewnić. Nie byłam świadoma że blog daje tyle frajdy, przymierzałam się do niego 3 lata. O 3 za długo, gdyż z trzy letnim Stasiem ciężko czasem znaleźć chwilę dla siebie. Ale jestem :) i mam nadzieję na wyrozumiałość z Waszej strony, gdyż czasem obowiązki dnia codziennego przygniatają mnie totalnie i znikam wtedy na dłużej :)

2. Skąd wziął się pomysł na Twój nick blogowy? 
Ana, nic szczególnego..jak by powiedział to mój synek "lubim tak casem":)

3. Jesteś optymistką czy pesymistką?
Oczywiście że optymistką... jeśli tylko się da :)

4. Spotkała Cię kiedyś śmieszna wpadka/sytuacja na randce? Opowiesz o niej, plisss? ;)
Randek w życiu miałam "jak na lekarstwo". Taka/takie które mam w pamięci, to pseudo randki z moim chłopakiem Kamilem ( tatką Stasia). Mieszkałam wówczas w Lublinie, przyjeżdzał do mnie jako wieloletni kolega , mieliśmy mnóstwo wspólnych znajomych, spędzaliśmy czas w świetnej atmosferze, a Kamil nocował u mnie. Nie widzieliśmy w tym nic dziwnego, znaliśmy się kupę lat, więc kumpela nocowała kumpla.  Jednak musieliśmy spać na jednym łóżku...ja ubrana w piżamę, która nie odsłaniała centymetra ciała prócz głowy, on także:). Często... powiedzmy o 3 w nocy, łapaliśmy chęć na spacer po Lublinie:). Poruszaliśmy milion tematów, w swoim towarzystwie czuliśmy się najlepiej, po pewnym czasie zaczęliśmy czuć motyle w brzuchu, ...to był mój najbardziej magiczny czas ever... bardzo za tym tęsknie...i nie było w tym żadnej śmiesznej wpadki...może tylko taka że mój wieloletni kolega stał się moim towarzyszem życia.

5. Jeżeli masz wypróbowany przepis na pyszne ciacho to poproszę o przepis :)
To jest raczej masa niżeli ciastko, ale je uwielbiam.
PRZYGOTUJ:
-1 litr mleka
-szklankę śmietany (gęstą)
-4 jajka
-kostkę masła
-szklankę cukru pudru
-cukier waniliowy
-owoce wg. uznania:)

1 litr mleka zagotować, do wrzącego dodać rozmieszaną szklankę śmietany z 4 jajkami. Gotować tą miksturę przez 10 minut, od czasu do czasu mieszając. Serek wylać na sito i wystudzić, utrzeć mikserem. Kostkę masła i szklankę cukru pudru dodać do serka, aaaa i cukier waniliowy + owoce na wierzch. Delektować się proszę, na chwilę zapomnieć o kaloriach. Ja z moją siostrą pochłaniamy wszystko na raz :)
Pomimo że to masa wielkanocna:P

6. Aktywny czy pasywny wypoczynek?
Nienawidzę przyrody!..ale coraz mniej :) Uwielbiam aktywny wypoczynek w mieście :)

7. Jesteś wytrwała w dążeniu do celu?
Niestety, ale średnio. Dużo planów, mało czasu.

8. Wymarzona podróż?
Podróż do Chin byłaby idealna! Drugi koniec świata...

9. Co sądzisz o internetowych znajomościach przeniesionych do życia realnego?
Świetna sprawa! Ale lepiej być ostrożnym, po co komu kłopoty:)

10. Uśmiechnij się :) szczerze i od serca :)



Moje pytania:

1.Kosmetyki naturalne..czy te inne i dlaczego... tel mi plis:)?
2.Dlaczego blogujesz?
3.Czy masz jakieś ukochane seriale?
4.Kosmetyk bez którego żyć nie możesz.
5.A co tam ...przepis na jakieś pyszne danie też poproszę:)
6.Co lubisz najbardziej w swoim życiu?
7.Czy masz jakąś kolejną pasję prócz kosmetyków?
8.Najpiękniejszy moment Twojego życia.
9.Twoje marzenie, największe, najpiękniejsze, jedyne:) 
10.Dziękuję że wzięłaś udział w zabawie:) wrzuć jakieś swoje ulubione zdjęcie:)<3

Taguję:
-Natural perfect's secret
-Agatę
-Olę
-the eveline beauty blog
-smoky evening eyes
-Mary

poniedziałek, 17 września 2012

My Secret.


Kocham niespodzianki!
A ta która spotkała mnie na początku wakacji, była totalnie niespodziewaną niespodzianką.
Dostałam przesyłkę i długo zastanawiałam się od kogo, imię i nazwisko nic mi nie mówiły.
Po małej burzy mózgu, wydedukowałam że przesyłka jest od Oli, którą poznałam na spotkaniu Pantene i Olay.
Dostałam od Oli 3 lakiery jej ulubionej firmy My Secret, w najpiękniejszych letnich kolorach :)
I od czasu kiedy paczkę dostałam... lakiery z firmy My Secret są także moimi ulubionymi.
Pięknie i bez problemu się rozprowadzają, nie odpryskują, uśmiechasz się kiedy tylko spojrzysz na te piękne kolory!:)
Lakiery bardzo polecam, a Oli jeszcze raz gorąco dziękuję!:)

sobota, 1 września 2012

Róża damaceńska + płynne złoto = CUDO!

Bułgarska firma Ikarov wyprodukowała płyn po którym moje życie nigdy nie będzie takie szare jak wcześniej ;)
Mówiąc poważnie obecnie mam na wykończeniu już drugie opakowanie tego samego produktu pod rząd!!! A to się raczej nie zdarza, mając Banieczkę staram się zużywać do końca wszystkie kosmetyki ( z reguły jednak za każdym razem wybieram coś innego ), by móc obiektywniej i bardziej pomocnie wypowiadać się o kosmetykach, z tym rozstać się nie mogłam.
Dwufazowy płyn do demakijażu firmy Ikarov  jest kosmetykiem w pełni naturalnym i bezpiecznym dla skóry. Zawiera wyłącznie naturalne antyoksydanty i konserwanty. Należy go zużyć maksymalnie do 3 miesięcy od dnia otwarcia butelki, zresztą tak jak i całą resztę produktów firmy Ikarov, co mnie super nakręca.
Konkrety...jest to płyn do demakijażu składający się z wody, wyciągu z róży damaceńskiej (najszlachetniejszy gatunek róży) oraz z "płynnego złota" czyli olejku z jojoba. Preparat jest dwufazowy, przed użyciem należy go wstrząsnąć i zdemakijażować buzię najzwyczajniej w świecie.
Dwufazowy płyn cudownie nawilża buzię, odżywia ją, świetnie usuwa makijaż i maksymalnie śmierdzi!
Jednak widząc efekt już po pierwszym użyciu... po trzech dniach zapomniałam co to drażniący zapach i delektuję się swoją wypielęgnowaną buzią :)
Dodatkowy plus kosmetyku, nie ma konieczności aplikacji kremu :) taki bonus dla leniuchów.




Bułgarskie cudo jedyne 25 złociszy za 125 ml.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Bierz mnie!...czyli mam dla Was konkurs.


Dziewczyny! Początek tygodnia, a ja mam już dość... Pogoda mnie przytłacza, uzmysłowiłam sobie że to już praktycznie koniec lata ( moje czarnowidztwo się przedstawia:) ).
By trochę rozpromienić klimat postanowiłam zrobić KONKURS!!!
Nagroda nie byle jaka! Może nie pozwoli Wam zatrzymać na dłużej lata, ale opaleniznę na pewno ;)


Brązujący puder Guerlain Terracotta nada Twojej skórze naturalnej opalenizny. Dodatkowym jego atutem jest fakt, że nawilża oraz matowi buzię. Doskonały do wykończenia makijażu. Rozświetla i nadaje zdrowy koloryt!
Numer który wybrałam to 07, jak dla  optymalnie idealny dla wszystkich brunetek, blondynek, o jasnej i ciemnej karnacji, bynajmniej mam takie wrażenie.


Teraz konkrety, czyli co trzeba zrobić by wygrać puder brązujący?

- po pierwsze - obserwuj mnie :)
- po drugie - będzie mi miło jeśli napiszesz o tym konkursiku posta - lubię sławę :)
- po trzecie - będzie mi bardzo miło jeśli umieścisz info o konkursie na bocznym pasku bloga
- po czwarte i najważniejsze - opisz mi swoją najpiękniejszą, wakacyjną podróż życia, szukam inspiracji :)

Konkurs będzie trwał do 23 września, myślę że to super nagroda na zakończenie lata :)
Odpowiedzi wysyłajcie proszę na mojego maila : miauchu@gmail.com, jeśli wolicie możecie zostawiać je również pod postem.


W komentarzu pod postem napisz proszę:

-odpowiedź na zadane pytanie wysłałam mail'em/ bądź napisz pod postem w komentarzach-obserwuję jako......
-dałam informację na temat rozdania na swoim blogu TAK/NIE
-dodałam powiadomienie o rozdaniu na pasku bocznym swojego bloga: TAK/NIE

Życzę powodzenia !:)


niedziela, 12 sierpnia 2012

Pomysł na obiad Wam dam.



Może niedawno wstaliście i obiad to jeszcze odległy temat:) Zastanawiacie się co tu upichcić?
Ja Wam podpowiem :) Nasza ukochana, najukochańsza zupa tajska to prawdziwy kulinarny strzał w dziesiątkę!
Co prawda nikt z naszej rodziny prócz Stasia, mnie i Kamila nie chce jej jeść, ale my ją ubóstwiamy!!!
Może i Wy ją polubicie :)

Do ugotowania ZUPY TAJSKIEJ potrzebne nam będą:

- podwójna pierść z kurczaka
- imbir ( spory kawał )
- pół kg marchewek
- puszka mleka kokosowego ( ja daję dwie puszki )
- łyżeczka pasty curry
- łyżeczka pasty z kolendry
- czubata łyżka cukry trzcinowego
- łyżka soku z limonki ( ja w zastępstwie dałam z cytryny )
- 2 kostki warzywne
- świeża kolendra ( której mi zabrakło )



Nastawiamy osoloną wodę na zupę, kiedy się zagotuje wrzucamy pokrojone w kosteczkę, paseczki, bądź jak wyjdzie dwa filety z kurczaka.



Marchewkę kroimy w talarki i dorzucamy do kurczaka. Wrzucamy 2 kostki warzywne.


Imbir obieramy, kroimy, dorzucamy.
Około 20 minut wszystko się gotuje.
Następnie dolewamy 2 puszki mleczka kokosowego,  przyprawiamy pastą z kolendry, pastą z curry, cukrem trzcinowym i sokiem z limonki.
Robimy chrupiące grzanki i delektujemy się smakiem.
Smacznego dziewczyny ! <3




środa, 8 sierpnia 2012

10.


10 na 10, tyle otrzymuje ode mnie puder brązująco - rozświetlający Benefit'u, o tajemniczej nazwie 10 (chodzi tu zapewne o wysoką punktację :) )

Krótko...uwielbiam go!
Co prawda łatwo z nim przesadzić i stworzyć karykaturalny wizerunek, ale tak to już bywa z kosmetykami Benefit, a ja temu sprostałam.
Dwukolorowy puder stworzony jest z olśniewającego różowego rozświetlacza, który tworzy subtelny blichtr :) oraz równie subtelnego bronzera ( sporo subtelniejszego od kostki HOOLA ), który ma liczne drobinki, dodatkowo rozświetlające buzię.




Używać go można na parę sposobów. Można mieszać kolory pędzlem, nakładać każdy z osobna lub nałożyć jednym ruchem pędzla jasny i ciemny kolor na policzki ( tak jak w instrukcji ).
Ja, używając dołączonego pędzelka, nakładam jednym pociągnięciem, później blenduje na twarzy.
Efekt? Delikatnie podkreślone i rozświetlone kości policzkowe.


 Efekt mam wrażenie dużo lepszy na żywo. Na zdjęciu mało zauważalny, ale wiem że w końcu wypracuje dobrą prezencje kosmetyku twarzowego. To wszystko przez tą nieśmiałość:)

piątek, 3 sierpnia 2012

A miało być ich razy dwa ...:(


Na początku czerwca pisałam o swoim postanowieniu odnośnie pielęgnacji włosów.
Podekscytowana prezentacją i zapewnieniami specjalistów marki Pantene, skrupulatnie przykładając się do ich rad, postanowiłam pielęgnować me włosy.
Byłam wierna tylko kosmetykom Pantene, wszystkich wskazówek trzymałam się ściśle, wytrzymałam 3 tygodnie... sorry na więcej zabrakło mi odwagi.
Rezultat dyplomatycznie mówiąc nie był zadowalający.

Wyglądało to mniej więcej tak:
-po każdym porannym myciu nakładałam odżywkę, raz, dwa razy w tygodniu maskę.
Nic skomplikowanego, a zachęcona "nową technologią" produktów szczerze przyznam że miałam nutkę nadziei, że będzie to dobra pielęgnacja.
Niestety, po trzech tygodniach miałam okrutne "siano na głowie", włosy zrobiły się niebywale tępe.
Ogólne wrażenie - przesuszone włosy :(
Jedyne co mogę pochwalić to żel w spray'u zwiększający objętość, faktycznie miałam wrażenie że włosów mam ciut więcej.

Sama nie wiem jak to wszystko ocenić. Może mam po prostu za delikatne włosy, narażone dodatkowo na rozjaśnianie ( zbyt wiele chemii na raz ), nie wiem...
Jedno jest pewne moja przygoda z marką Pantene dobiegła końca, teraz próbuję ratować moje włosy.
Jak tylko odnajdę złoty środek, nie omieszkam o nim wspomnieć :)

Co wy sądzicie na temat marki Pantene?

wtorek, 31 lipca 2012

OPI - Avoplex, Nail & Replenishing Oil



Odżywczy olejek do paznokci i skórek - OPI, Avoplex, Nail & Replenishing Oil...z angielska :)
dostałam odległy czas temu od mojej mentorki :P
Jego czas dobiega końca więc postanowiłam go zrecenzować.
Zauroczył mnie jego zapach kojący, z lekka kwiatowy, wyczułam w nim nawet nutę zapachu maleńkiego dziecka:)
Olejek to kompozycja olejku z avocado w połączeniu z tokotrienolem ( podobno działanie silniejsze od samej witaminy E!), olejku z pestek winogron, słonecznika, sezamu, orzecha kukui i lecytyny.
Jest to niezły specyfik na tzw. skórki, które wraz z paznokciami odżywia i nawilża.
Ja mam problem z dość twardymi skórkami wokół paznokci i powiem szczerze że całkiem przyzwoicie daje sobie z nimi radę.
Bardzo podoba mi się w nim to, że kiedy mam potrzebę go użyć robię to, a on szybko się wchłania ( ręce się nie tłuszczą, co uważam za komfortowe w ciągu dnia ). Ewentualne resztki wcieram w dłonie, które świetnie rzecz jasna nawilża.
Wadą jest to że w moim przypadku musiałam wcierać go dość często, a cena jego nie jest super niska ( około 70 pln ). Znam wiele innych olei, która są bardzo skuteczne, a cena ich jest o wiele mniejsza.
Lecz ten olejek był prezentem, za który bardzo dziękuję, przyniósł mi wiele radości ! :)
Zapewne za zapachem za jakiś czas zatęsknię i wtedy sprawię sobie taki prezent sama :)

piątek, 27 lipca 2012

Różowa mikstura.



Dobrych parę lat temu szalałam i robiłam różowe płukanki notorycznie :), ale nagle zniknęły.
Nie wiem dlaczego, nie wiem gdzie, szukałam ich wszędzie w małych sklepikach i dużych, nawet w tym największym, w internecie. Zapadły się pod ziemię.
I tak któregoś dnia widzę, a starsza Pani, która stoi przede mną w kolejce, ma piękne pastelowo-różowo włosy. Niezastanawiając się wychwaliłam ją pod niebiosa i zapytałam gdzie mogę płukankę taką nabyć. Okazało się że była w sklepie tuż pod nosem... jak to się mówi pod latarnią najciemniej:)
Płukanka "Cyklamen" trafiła w moje ręce, a z rąk na włosy.
Nie wiem co myślicie o takim kolorze włosów?
Ja czuję się w nim bajecznie!
Szczególnie będąc w domu, niestety gorzej wychodząc z niego. Jestem mamą i mam wrażenie że wszyscy wymagają ode mnie szarości.



środa, 4 lipca 2012

Mroczne Anioły...

są wszędzie.... dlatego czasami dobrze od nich uciec.
Ja czasem uciekam... choćby na zieloną trawkę, do takiej jednej kochanej osoby, która mnie jeszcze nigdy nie zawiodła.
Zabieram wtedy ze sobą wszystko co niezbędne, by  poczuć się totalnie :)
Ostatnio zabrałam ze sobą Lush'owe cudo Dark Angels.




Mechaniczny peeling, który przebił moje oczekiwania!
W czarnym pudełeczku same skarby : błoto Rhasshoul, czarny cukier, węgiel drzewny ( które tworzą mieszankę absorbującą sebum oraz fantastycznie oczyszczającą ), olej z awokado, gliceryna, olejki z drzewa różanego i sandałowego. Po zastosowaniu poczujecie się oczyszczone jak nigdy dotąd! :)
Uwielbiam kosmetyki krótkoterminowe! Uwielbiam naturę ! To wszystko motywuje mnie do częstszej pielęgnacji :)


 
Dark Angels idealny mechaniczny peeling dla twarzowych tłuścioszków :)
Jedynym jego mankamentem jest fakt iż ciężko go zmyć, brudzi wszystko dookoła. Jak już Ci się wydaje że się udało, okazuje się że zmywanie twarzy tonikiem nie ma końca.
Ale jest dobrym peelingiem i naturalnym, to najważniejsze!

piątek, 15 czerwca 2012

NOUBA, Rainbow eyeliner.

Ostatnio przejrzałam swoją kosmetyczkę i okazało się, że mam około 5 eyeliner'ów w kolorze zielonym.
Co ciekawe maluję się tylko czarnym.
Mam również parę kredek w tym kolorze, a kredkami nie maluje się wcale.
Nie wiem jak to możliwe, ale jak sądzę popadam czasem w amok zakupowy, i się najzwyczajniej nie zastanawiam nad tym co robię.
Mam tego nawet konkretny dowód. Około rok temu byłam w Douglasie, i gdy go zobaczyłam wiedziałam że będzie mój.




Eyeliner Rainbow z firmy Nouba ma niepowtarzalny żywy odcień elfiej zieleni. Kiedy go kupowałam nieinteresowała mnie jego konsystencja, pędzelek ( choć tester, pędzelek miał koszmarny ), nie zastanawiałam się nad tym czy będę go używać.." bo przecież ten na pewno będę, obiecuję, tak by ożywić i zmienić coś w swoim wyglądzie. Będę taka szalona!:)".
Niestety za każdym razem kończy się tak samo, i tak oto mam dwa pełne koszyki kredek, eyeliner'ów, cieni które czekają, aż się zdecyduję postawić coś innego niżeli czarną kreskę.




Mimo tego że go nie używam, to go nie polecam!. Tuż po otwarciu pędzelek nie różnił się niczym od testerowego. Okropnie się rozwarstwia, niemożliwym jest postawienie cieniutkiej kreski.
Dla kreskowych laików wykonanie makijażu tym eyeliner'em wydaje mi się niemożliwe :(
A jego konsystencja to gęsta farba. Jedyne co mogę mu przyznać to obłędny kolor, no i trwałość też jest niezła.







Nouba, Rainbow Eyeliner, kosztował mnie coś około 60 pln, mam go na sobie drugi raz.




czwartek, 14 czerwca 2012

Lancôme - Once upon a week

Po prostu mnie totalnie zauroczyły!
Czy słyszałyście już o  kultowych błyszczykach Juicy Tubes ? Odsłona tego lata jest obłędna.
7 tubek, każda na inny dzień tygodnia, każda o innym smaku. Wszystko jest zrysowane i wypisane na każdym jednym opakowanie, w uroczy graficzny sposób.




Efekt? Podobno połyskujący, lekko transparentny kolor. Niestety jeszcze nie mam nawet poniedziałku, ale cóż wszystko przede mną:)
Podobają się Wam takie kosmetyczne gadżety?

wtorek, 12 czerwca 2012

Jak HIGH LIVE to tylko z Viperą !

Lakier do paznokci "High Live" nr. 819 polskiej firmy Vipera to prawdziwa żarówa!
High Live to seria 48 kuszących modnych kolorków, które zadowolą wszystkie Fashionistki:)
Moją szczególna uwagę przykuła butelka, którą uważam za wyjątkowo gustowną :)
Dodatkowo kolor pomarańczowy uwielbiam, w wersji neonowej również.




Lakier rozprowadzał się bardzo ładnie, do 4 razy wtedy zaczęły się problemy - z lekka zaczął smużyć.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale mimo wszystko nie uważam to za wielki problem.
Jak się postaram wychodzi pięknie:), tak jak widać na zdjęciach.
Kolor jest super, bardzo ładnie współgra z kolorem moich dłoni, trzyma się dość długo ( średnio 3 dni, więcej od lakieru w takiej cenie nie wymagam ), zmywa się bez problemu.
Dziewczyny polecam! Ostatnio coraz częściej zaskakują mnie polskie lakiery, nie pamiętam kiedy kupiłam zagraniczne cudo, jestem po prostu lakierową patriotką :)

"...Solidariti, Solidariti, Solidariti" - cytata Eva Minge ;)



niedziela, 10 czerwca 2012

Postanowione ! Zaczynam dbać o włosy:)

Jak już pisałam, byłam na warszawskim spotkaniu organizowanym przez marki Pantene i Olay.
Do domu prócz miłych wspomnień przywiozłam również souvenir'y:)
Souveniry kosmetyczne oczywiście:) Cała armia pielęgnacji do włosów, a także do twarzy.



Recenzja Olay innym razem:)



I pomyślałam, że to świetna okazja do tego by zacząć pielęgnację włosów na całego i wszystko udokumentować:)




Tyle kosmetyków do włosów na raz, nie miałam chyba nigdy! Zawsze pielęgnację włosów zwyczajnie olewałam, z czego dumna absolutnie nie jestem.
Także pielęgnację czas zacząć, do boju gotowi ... START!



Powyżej suszki moje:)

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Dzieciaki na plan.

Dziewczyny!
Mój synek bierze udział w konkursie Play, na największego gwiazdora hollywood :)
Pomijając fakt, że chciałam się z Wami podzielić recytatorskimi zdolnościami Stasia, to także chciałam prosić o głos, oczywiście jeśli tylko Wam się spodoba... :)

A może nagracie Wasze pociechy!

Fajna akcja, kupę śmiechu, a nagroda na kogoś czeka... może na nas :)
Jeśli tylko uznacie, że Staś na nią zasługuje,

zagłosujcie:
TU GŁOSUJEMY

a tu oglądamy:
TU OGLĄDAMY

Dziękuję, dziękuję, dziękuję również za udostępnienie :P