piątek, 27 stycznia 2012

kolaboracja.


Powiem tylko tyle, że nie mogę się doczekać efektów współpracy MAC'a z Beth :)
A zdjęcie jest tak genialne że nie mogłam go nie wrzucić :)
Wam też się podoba?
I do posłuchania Gossip :)

czwartek, 26 stycznia 2012

Niedowiarek.

Nigdy nic jeszcze nie wygrałam, może problem leżał w tym że rzadko grałam. W każdym bądź razie nadszedł w końcu ten dzień, i do tej pory nie mogę w to uwierzyć!!!
Wygrałam nagrodę w mikołajkowym konkursie na blogu u piękności dnia. Długo nad odpowiedzią się nie zastanawiałam, napisałam od tak, dlatego wygrana była dla mnie takim zaskoczeniem.
Był to pierwszy konkurs, który mnie tak pozytywnie uaktywnił, przypomniał miłe chwile, wzruszył.
Bardzo, ale to bardzo mi się spodobał.
Kiedy nadszedł dzień ogłoszenia wyników, zrozumiałam że wygrałam nagrodę pocieszenia. Parę dni póżniej przyszedł listonosz, przyniósł paczkę i nie jestem w stanie Wam opisać swojego zaskoczenia:)
Otwieram ją a tam .....




...same skarby ohhhhh:)
Każdy produkt oczywiście opiszę z osobna, bo każdy jeden jest tego wart:)
Dziś tylko takie zbiorcze, dość nie ostre zdjęcia ( ciemność wszędzie :)), ale chciałam bardzo się już podzielić tą szczęśliwą wiadomością:)
Jeszcze raz dziękuję za tą niesamowitą nagrodę!

środa, 25 stycznia 2012

M·A·C vs. Vera




Wiosenna kolorówka M·A·C'a zaparła mi dech w piersiach! Kolaboracja artystki, znanej całemu światu jako Vera z firmą M·A·C zaowocowało ferią wspaniałych soczystych barw, zapożyczonych prosto z jej niesamowitych prac. Koło tej limitowanej edycji z pewnością nie będzie dało się przejść obojętnie.

Metaliczne zestawy pigmentów o bajecznych kolorach (155pln), eyeliner'y z dodatkiem perły (70pln), urocze lakiery do paznokci (65pln) i błyszczyki (85pln) zawrócą Wam w głowach:)
Róże wyglądają niczym płótna zmalowane grubą warstwą farby w odcieniach róży, łososia (115pln)



Mi w szczególności spodobały się lakiery do paznokci Midsummer’s Dream Blady różowo-liliowy  i
Play Day Blady mleczny koralowy .






A Wam?:)

czarny french.


 Ostatnimi czasy niezwykle opornie idzie mi malowanie paznokci. Kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia, by nie mieć lakieru na paznokciach, dziś jest troszkę inaczej.
Ale niezmiennie i zawsze podobał mi się francuski manicure. Nie koniecznie zawsze standardowy.
Nieco krótkawe te moje paznokietki,  ale mam nadzieję że się Wam się spodobają :)
Końcówki zrobiłam Golden Rose ( te lakiery mnie nigdy nie zawodzą :)), a całość pokryłam odżywką ochronną Nail Tek II, zapewne Wam dobrze znaną:)
Pozdrawiam Was w tak piękny dzień i życzę dużo słońca !:)

wtorek, 24 stycznia 2012

Ulubione seriale - tag.

Zostałam oficjalnie otagowana przez obsession we wspaniałej serialowej zabawie. A ponieważ jestem totalną serialomaniaczką , chętnie się wypowiem w tym temacie:)
Zacznę oczywiście od mojego najukochańszego, dzięki któremu życie staje się bardziej kolorowe, szalone, po prostu Absolutely Fabulous !
Serial opowiada o codziennych perypetiach dwóch przyjaciółek. Ediny – dwukrotną rozwódkę, specjalistkę od PR-u, hipiskę i kobietę wyzwoloną oraz Patsy – nimfomankę, właścicielkę popularnego magazynu o modzie. Życie Ediny i Patsy jest absolutnie fantastyczne!


Kolejnym godnym polecenia jest American Horror Story, ale uwaga! tylko dla osób lubiących się bać :)
Jest to serial, który opowiada o rodzinie Harmonów, pozornie oczywiście normalnej, która właśnie przeprowadza się do Los Angeles. Kupują tam starą rezydencje, której mury kryją wiele tajemnic.
Serial początkowy mrozi krew w żyłach, lecz później kiedy poznajemy bliżej bohaterów robi się nieco dramatycznie. Ja pokochałam ten serial głównie za postać Tate'a :)



Castle, Richard Castle jest autorem bardzo popularnych powieści kryminalnych. Pewnego dnia okropny morderca zaczyna czerpać inspiracje z jego książek, na co Castle postanawia pomóc w rozwiązaniu sprawy nowojorskiej policji i detektyw Kate Beckett. Na jednej sprawie się nie kończy, zagościł na dużo dłużej. Idealny dla osób kochających kryminały, z dużą dozą humoru.


Mentalista - (z języka łacińskiego: mentalis - duch, myśl, rozum) - aktor estradowy prezentujący efekty trikowe powstające w wyniku rozumowania - szczególnego rodzaju porozumienia się ludzkich umysłów, bez wyraźnych oznak zewnętrznych. Mentalista nie wykonuje trików iluzjonistycznych (lub wykonuje nie przedstawiając ich jednak jako takowe), lecz przeprowadza eksperymenty. Nie używa również podczas pokazów, typowych rekwizytów iluzjonistycznych, lecz korzysta z takich środków aktorskich jak: "niezwykle czuły dotyk", "trans hipnotyczny", "zewnętrzne objawy skupienia", itp. Służą one do wywołania określonego nastroju.
Tytułowym bohaterem serialu Mentalista jest Patrick Jane, który pracuje jako konsultant w Kalifornijskim Biurze Śledczym. Wcześniej, dzięki niezwykłemu talentowi obserwacji i dedukcji, udawał on medium wykorzystując naiwność innych ludzi. Wszystko uległo zmianie kiedy seryjny morderca Red John zabił jego żonę i córkę, wtedy postanowił porzucić dotychczasowy zawód i pomagać policji. Stosując swoje zdolności oraz wykorzystując takie metody jak sugestia, hipnoza czy manipulacja potrafi rozwiązać najróżniejsze sprawy kryminalne. 


No i tu nikogo nie zaskoczę gdyż ostatnią moją pozycją serialową będą Gotowe na wszystko czyli Desperate Housewife. Serial ma już za sobą 8 sezonów , ale ciągle jest mi mało :)
Są to przygody kilku z pozoru zwykłych "pań domu", których życie okazuje się niezwykle zawiłe.
Kocham ten serial za totalny brak przewidywalności. Jeśli ktoś go jeszcze nie widział (co wydaje się nie możliwe :)) zachęcam!

czwartek, 19 stycznia 2012

Trio La Roche-Posay.






Pierwszy u mnie zagościł oczyszczający żel do skóry tłustej i wrażliwej Effaclar i od razu podbił moje serce. Żel jest bardzo delikatny, a przy tym skuteczny. Radzi sobie także z wodoodpornym makijażem.
Mam cerę tłustą, ale jednocześnie wrażliwą, zazwyczaj żele do cery tłustej najzwyczajniej mi ją ściągały,  ten absolutnie nie! Pozostawia buzię miło oczyszczoną, a także matową, jak zapewnia producent.
Dodatkowym atutem jest to że jest bardzo wydajny.

Zachwycona żelem opisanym wyżej skusiłam się na kolejny produkt, a mianowicie tonik zwężający pory Effaclar. Tonik ma za zadanie zwężać pory, zapobiegać ich zatykaniu, zapobiegać wydzielaniu łoju, a także delikatnie złuszczać. Na pewno skóra jest dobrze oczyszczona, ale jak dla mnie jest zbyt mocny, przy wrażliwej skórze bym go nie polecała. Ma bardzo silny alkoholowy zapach, specjalnego ściągania nie zauważyłam.......
Więc mówię mu" wykończę Cię i to na tyle mały":)

Sfrustrowana zbyt agresywnym tonikiem postanowiłam dać jeszcze jedną szansę produktowi marki La Roche i nabyłam Physiological Cleansing Milk, czyli fizjologiczne mleczko do demakijażu. Miał to być delikatny demakijaż do skóry wrażliwej.. miał, ale nie był. Skóra w kontakcie z nim zaczynała mnie bardzo piec, więc musiałam się z nim pożegnać. Zawszę będę twierdzić że kosmetyki to niesamowicie subiektywna historia, i zapewne znajdą się dziewczyny których te kosmetyki są faworytami, nie mówię nie.

Ja pozostaję oddana tylko żelowi, jest naprawdę genialny! Reszcie mówię do zobaczenia nigdy!

środa, 18 stycznia 2012

makijaż trwały.

Dziewczyny pozwólcie że przedstawię Wam miłość mojego życia, inspirację i totalne szczęście,
mojego synka Stasia.
Staś jest totalnie magicznym chłopcem. Pełnym życia i pomysłów by mnie uszczęśliwić :)
Ale nie znalazł się tu przez przypadek, chodzi mi mianowicie o tatuaże.
Staś prezentuje na rączkach tatuażowe skarpety, troszkę w nieładzie, ale są to tatuażowe skarpety :)
I tu do Was prośba, może macie jakieś ciekawe inspiracje tatuażowe ? Tematyka totalnie dowolna.
Proszę! wysyłajcie mi zdjęcia , im więcej tym lepiej :)
Z góry dziękuję:) Staś i ja mówimy Wam AHOJ!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Paperself - papierowe rzęsy.



Bardzo lubię zakładać sztuczne rzęsy. Niewiarygodnie powiększają oko, pozwalają poczuć się wyjątkowo.
A jeśli  dochodzi do tego fajny design połykam to w całości!

Pracownia Paperself to pracownia designerska. Artyści projektują akcesoria do domu, meble, oświetlenia. Skupiają się na ekologicznych rozwiązaniach i niebagatelnym wzornictwie. Jednak to papierowe rzęsy rozsławiły ich na cały świat.

Sztuczne rzęsy inspirowane są starodawnymi chińskimi wycinankami. Wykonane są ze wzmocnionego, impregnowanego papieru. Wedle życzenia można je przycinać. Ale po co ?
Rzęsy Paperself to przepiękne i wyjątkowo fantazyjne kompozycje:

    - peonie - przynieść mają szczęście i pomyślność
    - kwiaty brzoskwini - to znak powodzenia w miłości
    - konie - zaś są gwarancją sukcesu
    - motyle - symbolizują nieśmiertelność
    - paw - przynieść ma chwałę
    - jeleń - ma dać nam awans i pomyślność
 
Bardzo lubię takie awangardowe dodatki, oczywiście nie na co dzień.
Uważam że to świetny sposób na wprowadzenie nieco humory, dystansu do siebie i ukolorowienia szarzyzny :)
A Wam jak się podoba?






 

piątek, 13 stycznia 2012

wyniki konkursu.



Piątek 13. 2012 dobiegł końca i tak jak mówiłam kończę dziś też konkurs.
Dziewczyny spisałyście się super, nie spodziewałam się tylu merytorycznych odpowiedzi-podpowiedzi za które bardzo dziękuję.
Spodobała mi się ta zabawa i chyba niedługo zrobię kolejny konkurs:),ale teraz przejdę do sedna sprawy
the winner is....
-brain for sale
-Mallene
Dziewczyny bardzo mi pomogłyście! W najbliższym czasie planuję skorzystać z rad i udoskonalić bloga.
Mam nadzieje że zestawy które wygrałyście ucieszą Was mocno:)
Tylko teraz problem która dostanie który zestaw...więc proszę o maila, według starej zasady kto pierwszy ten lepszy:)

Natomiast nagrody pocieszenia wędrują do:
-Obsession
-ejndzel
Które również były mi bardzo, ale to bardzo pomocne, a ich podpowiedzi bardzo trafne, za co jeszcze raz dziękuję.I według tej samej zasady kto pierwszy ten lepszy.

Ale to nie wszystko, dziś dostałam maila  i nie mogłam sobie odpuścić i nie wynagrodzić tej osoby, a jest nią moja obserwatorka AW. Wynajdę dla niej krem poziomkowy choćby z czeluści piekielnych!
Bardzo mnie rozbawiła i rade słuszną mi dała, nagroda jak najbardziej wskazana:)

Tak więc proszę o maile z adresami i wyborem zapachu. Dobrej nocy!

kosmiczne meteoryty.



Nigdy nie rozumiałam fenomenu meteorytowych kulek.

Kiedy zaczęłam interesować się dogłębniej kosmetykami, i co rusz się napotykałam na informacje o tych cudach, moja ciekawska natura wzięła górę, postanowiłam przyjrzeć im się z bliska .... i je pokochałam.
Ale czy to dziwne? Wyglądają jak landrynki, pachną fiołkami, kojarzą mi się z elegantką lat 20-tych, opakowanie jest genialnym zwieńczeniem całości.
Musiałam dowiedzieć się nieco więcej na ich temat.
Swoją premierę miały 1987 roku, a ich twórca uformował sypki puder w miękkie wielokolorowe kulki o zapachu fiołków. Dzięki pędzlowi, różne kulki mieszały się w jeden harmonijny kolor. Każda perełka koloru ma swoje zadanie:
-odcienie różu dodają świeżości,
-zieleń łagodzi zaczerwienienia,
-biel rozjaśnia cerę,
-fiołkowy róż odbija światło,
-natomiast złoty i perłowy mają dodawać świetlistości.
Ten produkt zrewolucjonizował rynek makijażowy. Po raz pierwszy pojawił się puder, który się nie rozsypywał .

Ja posiadam wersję Perles de nuit Guerlain tzw."perły nocy"...co za nazwa, chyba między innymi za ten cały anturaż pokochałam meteoryty.
W pięknym, romantycznym pudełeczku leżakują iskrzące róże, pomarańcze, białe oraz olśniewające srebra i złota. Tych niezwykłych 5-io kolorowych meteorytków nadaje twarzy blask, subtelne wykończenie, wygładzenie, rozświetlenie, ogólnie poprawiają wygląd cery.

Jest to kolekcja której zadaniem jest nawiązać do ducha lat 20-tych 30-tych, ja dzięki nim zdecydowanie tego ducha poczułam i czuję go zawsze kiedy tylko na nie spojrzę, bądź powącham. Totalna magia...





Przeczytałam gdzieś, by prawidłowo użyć tego pudru, należy przed otwarciem pudełka energicznie nim potrząsnąć. Następnie zebrać pędzlem to co osiadło na gąbce, która mieści się pod pokrywką, a której na zdjęciach nie pokazałam.
Podobno kulek lepiej pędzlem nie mieszać, gdyż w kontakcie z naszą twarzą zbiera on nieco podkładu, łoju co później utwardza je.

czwartek, 12 stycznia 2012

karnawałowy błysk.


Jakiś czas temu, zauroczona pomysłowością producentów Revlonu, kupiłam pachnący lakier do paznokci Scents of Summer, kolor Peach Smoothie, przepiękny, dziewczęcy.
Niestety lakier pachnie króciutko, producent twierdzi że 2 dni hmmm... pogodziłabym się z tym, gdyby krył ładnie i trzymał się choć 2 dni. Niestety tego także nie spełnia. Ale nie ma tego złego!
Przed imprezą sylwestrową zakupiłam obłędny lakier z Art Deco nr.293 Ceramic. Jest to brokatowy lakier, ale totalnie nie zwyczajny. Ma w sobie coś ze srebra, złota, metalu, sama nie wiem jak opisać, a na zdjęciu nie chciał mi wyjść realistycznie.
Tak więc Revlon posłużył mi idealnie jako baza pod Art Deco. Nadał przyjemnego ciepłego odcienia.


Na zdjęciu wyżej mam trzy warstwy Revlonu, wydaje mi się że nie prezentuje się najgorzej, ale trzy warstwy uważam za o jedną za dużo.



A to efekt końcowy, na żywo o wiele ciekawszy, ale cóż zrobić.

wtorek, 3 stycznia 2012

prezenty, prezenciki.

Myślę że dobrze zacząć Nowy Rok czymś miłym. Wierzę iż dobre rzeczy do nas wracają, więc jest szansa że rok 2012 będzie dla mnie łaskawszy :p
Konkrety:
Dziewczyny chciałam Wam podarować coś sympatycznego, oczywiście odbędzie się to na zasadach małego konkursu:)

Wystarczy zaledwie zastosować się do trzech punktów:

1. Nie wszyscy lubią być obserwowani, ale jak TAK, więc prosiłabym o to :)
2. Po drugie primo wskażcie mi swój ulubiony blog (może być nasz rodzimy, może być zagraniczny). Ten który Was najbardziej zadziwia, inspiruje..
3. No i po ostatnie, powiedzcie mi proszę co Was najbardziej irytuje na moim blogu, co koniecznie byście zmieniły.

*Dodatkowo będzie mi miło jeśli zamieścicie informację o moim rozdaniu na swoim blogu.

Do wygrania są dwa zestawy wyjątkowej dla mnie firmy Titillapapilla, o 2 różnych zapachach:
-kojącym jogurcie
-i aromatycznej białej czekolady

W skład zestawu wchodzi perfumowany krem do kąpieli i aromatyczny krem do ciała.




Plus 2 nagrody pocieszenia, również kosmetyki firmy Titillapapilla:
-aromatyczny krem do ciała o zapachu świeżych poziomek
-oraz aromatyczny krem do ciała o zapachu cukru pudru


Odpowiedzi proszę wysyłać na mojego maila: miauchu@gmail.com, deadline nastąpi 13 stycznia 2012 roku, do godziny 24.00. Najciekawsze i rzetelne odpowiedzi zostaną nagrodzone:)

Środowisko blogerek "urodowych":) jest specyficzne, zawsze wydawało mi się, iż ciężko będzie się w nie wdrążyć, że jest wyjątkowo hermetyczne, dlatego też tak długo zwlekałam z założeniem bloga. Okazało się to złudnym wrażeniem, bardzo miło i ciepło mnie przyjęłyście, za co chciałam bardzo podziękować. Z niektórymi dziewczynami wyjątkowo miło mi się piszę, a gdyby nie ten blog, pewnie nie miałybyśmy szansy na poznanie się:) Dlatego jeszcze raz dziękuję za możliwość dzielenia się swoją pasją, oraz za przyjęcie do rodziny:)
Stąd te dzisiejsze drobiazgi :) Amen.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

the Balm - cień do powiek mischievous marissa

Uwielbiam kosmetyki stylizowane na styl vintage, a jeśli do tego dochodzi ciekawa historia ich powstania, staje się ich niewolnikiem. Mówię tutaj o kosmetykach the Balm, dokładniej o cieniu mischievous marissa i ich mamie Marissa'ie Shipman. Która znudzona brakiem zadowalających ją produktów do makijażu, postanowiła zacząć produkować je sama. Zamówiła kilka książek, które wskazały jej drogę produkcji kosmetyków w zaciszu domowym, zatrudniła biochemika, i odniosła ogólnoświatowy sukces.
Jak to pięknie brzmi :)prawdziwy amerykański sen! Jak słyszę takie historie, myślę że wszystko jest prostsze:) i do wykonania ahhhh..
Jak wspomniałam wyżej jestem szczęśliwą posiadaczką cienia do powiek shady Lady kolor mischievous marissa, czyli kolor bardzo drogiego szampana:). Ale dla mnie nie jest to tylko cień, służy mi również jako rozświetlacz, gdyż mieni się przeuroczo.
Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia jeśli chodzi o cienie, ale życzyłabym sobie by każdy cień którego będę posiadaczką będzie tak dobry jak ten. Mischievous marissa ma kremową konsystencję, świetną pigmentację, wystarczy go naprawdę niewiele. Dodatkowo pięknie się rozciera. Jakby tego było mało, jego oprawa jest naprawdę niezwykła, totalnie w stylu pin up, dzięki czemu jeszcze chętniej go używam!
Opakowanie kojarzy mi się z starodawnym pudełkiem na zapałki i Jamsem Bondem:). Mimo że jest kartonowe, jest bardzo solidne, nie ma mowy o rozdarciu, bądź jakimkolwiek uszkodzeniu. Zamyka się na magnes, który na pewno nie pozwoli by cień się otworzył, no i spore lustereczko wewnątrz, które ułatwia ewentualne poprawki.
Mam nadzieję że to dopiero początek znajomości z tą marką, i będę miała jeszcze nie jedną okazję poczuć się wyjątkowo dzięki produktom the Balm.



.